wtorek, 5 lutego 2013

Z pamiętnika matki wyrodnej czyli o ubieraniu i odporności..

"Te twoje dzieci są takie niedopilnowane", "Pani to tak hartuje dzieci że czasem aż strach patrzec", " tak zimno i bez czapki"

Cóż, już w czasach studenckich zrozumiałam że szybciej sie przeziębię jak będę ubrana za ciepło niż nieco za lekko i tak ciepłe swetry zastąpiłam lekkim polarem lub cieniutkim sweterkiem, i nagle zamiast chorować 10 razy do roku przeziębiałam sie maksymalnie 2 razy. Do tego doszła zbilansowana  dieta i sport.

Jak urodziłam starsze dziecko, często słyszałam od babć, cioć i nawet od rówieśniczek że dziecko trzeba ubierać cieplutko, czapka musi być nawet w ciepłe dni czy w domu! Do tego cały zestaw ciuszków, body na to pajac, ciepłe skarpety, sweterek, śpiworek i kocyk i.... walka z potówkami, bo przy takim przegrzaniu jest więcej niż pewna.

Co więcej obecnie pediatrzy nie zalecają tak ciepłego ubierania dzieci kiedy zostajemy w domu. Powód zmiany zaleceń jest prozaicznie prosty wreszcie nawet zima mamy w domach ciepło, te 30 lat temu średnia temperatura w mieszkaniu moich rodziców zimą to było 15-16 stopni, podejrzewam że w innych domach było podobnie. W takich warunkach ciepłe skarpety czy sweterek miały swoje uzasadnienie. Obecnie mimo ze warunki się zmieniły to przekonania pozostały i wiele osób nadal ubiera dzieci zbyt ciepło.

Swoje dzieci ubieram podobnie do siebie czyli jak ja mam koszulkę z krótkim rękawem to starsze  dziecko podobnie, jak zakładam czapkę i zimowe buty to dziecku tak samo. Młodszemu dziecku dodaje czasem jedną warstwę czyli jak mam dżinsy i krótki rękaw to młodsze dziecko ma body z krótkim rękawem i pajaca lub koszulkę z długim rękawem, a jak wychodzimy na spacer to za dodatkową warstwę uznaję śpiworek w wózku lub chustę i moją kurtkę jak idziemy na spacer w chuście.

Co ważne starsze dziecko staram ubierać się odpowiednio do pogody i wodo i wiatro-szczelnie. Dlatego na zimę najlepszy zestaw dla dziecka chodzącego to dwu częściowy kombinezon, spodnie ze ściągaczami na nogawkach, i z szelkami i kurtka ze ściągaczami na rękawach lub wewnętrznymi rękawiczkami, oraz kołnierzem przeciwśnieżnym. Tak żeby podczas zabawy na śniegu dziecko nie zmokło a jednocześnie ubranie powinno byc wygodne i nie przeszkadzać w zabawie i swobodnie robić aniołki na śniegu.

Nie znaczy to też że dzieci należy hartować, bo od tego jestem daleka.
Swojego czasu byłam z Szwecji i widziałam jak tam dzieci zachowują się w czasie zimy czy deszczu, tam rodzice nie czekają na ładną i słoneczna pogodę żeby wyjść na spacer, bo mogli by czekać naprawdę długo. dlatego tam dzieci ubierane są w nieprzemakalne kombinezony i buty i już można wychodzić na kilkugodzinna zabawę na śniegu lub deszczu, nikt sie nie przejmuje że na dworze pada na spacer trzeba iść. Dodatkowo dziecko jak ma ochotę na bunt i ściąga czapkę czy rękawiczki to opiekunowie nie zakładają ubrania ponownie tylko czekają aż dziecko samo poprosi o założenie czapki.Czasem takie nastawienie może przerażać, z drugiej strony w ich przedszkolach dzieci mają katar i.... bardzo rzadko poważniejsze dolegliwości. Opiekunka wyciera zasmarkane noski i dzieci wracają do zabawy, po prostu. Bez syropków na wzmocnienie, bez sztucznych żelkowych witamin, ..
Bardzo chciałam żeby moje dzieci były wychowywane właśnie po skandynawsku, i chociaż częściowo mi sie udało starsze dziecko ubiera sie samo i często decyduje się na lekkie ubranie, na spacery wychodzimy niezależnie od pogody. Haha nawet sobie musiałam kupić kalosze bo jak tu skakać po kałużach w deszczu bez kaloszy? Dziecko bawi się tak jak chce czyli w kaloszach i płaszczyku przeciwdeszczowym bawimy się w kałużach, w kombinezonie na śniegu czy dosłownie w śniegu, a latem jak tylko pogoda się nieco ociepli zabieramy stroje kąpielowe i chlapiemy się w jeziorze.  Dla osób postronnych wygląda to chyba dziwnie, nie raz mi sie zdarzyło słyszeć złośliwe komentarze o braku czapeczki przy plus 15 stopniach czy gołych nóżkach w czasie upałów. Cóż pewnie miałam też szczęście ale najgorszą choroba przez którą przechodziło dziecko młodsze i dziecko starsze był katar.

EDIT: widzę że nie napisałam kolejną rzeczy która mnie wkurza w podejściu babć i cioć do ubierania dzieci zimą, to przegrzewanie tułowia z zapominaniem o reszcie ciała. Jakbyśmy marzli tylko w klatce i na głowie. Nikt nie myśli o ciepłych rękawiczkach ale wybiera cieniutkie materiałowe, ciepłe i niestety drogie buty to wymysł :/ ale najważniejsza jest ciepła kurtka a pod nią polar, krótki i długi rękaw i może jeszcze podkoszulka. Zamiast ubrać dziecko w jedną jednolita warstwę dodaje się kolejne na tułów.  Masakra


1 komentarz:

  1. Zgadzam się z całością :) W Niemczech też dzieci nie są przegrzewane, w przedszkolu obowiązkowy jest specjalny kombinezon przeciwdeszczowy (wygląda podobnie do zimowego czy li spodnie i kurtka ale nie jest ocieplany) a w zimie kombinezon ocieplany i codziennie dzieci są na dworze.

    OdpowiedzUsuń